Ks. Jacek Ponikowski
Wyróżniony za stworzenie Domu dla Niewidomych Mężczyzn im. Matki Elżbiety Czackiej w Niepołomicach i twórczą kontynuację dzieła Matki Czackiej. Ksiądz Ponikowski pokazuje piękno kapłaństwa jako bezwarunkowej służby.
Ks. Jacek Ponikowski jest duszpasterzem i działaczem społecznym. Święcenia kapłańskie przyjął w 1985 r. Dwa lata po święceniach został Krajowym Duszpasterzem Niewidomych, był też katechetą w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach. W 1995 r. zrezygnował z funkcji Krajowego Duszpasterza Niewidomych i założył Dom dla Niewidomych Mężczyzn im. Matki Elżbiety Czackiej w Niepołomicach, który prowadzi do dzisiaj.
Tekst o Księdzu Jacku Ponikowskim – to fragment przygotowywanej do druku książki „W dobrym towarzystwie. Ludzie i Dzieło Lasek 1911-2011” Elżbiety Przybył-Sadowskiej
„Chłopców jest szesnastu, choć słowo „chłopcy” chyba nie jest najlepszym określeniem dla mężczyzn w wieku od 18 do 50 lat. Tutaj jednak właśnie tak mówi się o mieszkańcach domu – „nasi chłopcy”. Trzeba tam być, by wiedzieć, skąd to się bierze. W tym domu nie ma opiekunów i podopiecznych, nie ma obsługi i pensjonariuszy, są chłopcy, którzy są członkami rodziny. I ks. Jacek Ponikowski, i pani Teresa traktują ich jak własnych synów, a oni do pani Teresy mówią po prostu „ciociu”. Ta różnica między niepołomickim „Domem Bożego Narodzenia” a różnymi instytucjami opiekuńczymi natychmiast rzuca się w oczy. „Człowiekowi do szczęścia nie wystarczy łóżko i posiłek trzy razy dziennie – mówi ks. Jacek. – Trzeba, żeby czuł się potrzebny”. Dokładnie to samo sto lat temu mówiła Matka Elżbieta Czacka. Aby dać niewidomym poczucie użyteczności, powołała Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Minął wiek, a ludziom dalej trzeba to powtarzać i tłumaczyć. Któregoś dnia przyjechała inspekcja. Nie podobało im się, że „pensjonariusze wchodzą do kuchni”. „Czy dzieciom w domach – pyta – też się zabrania zaglądania do kuchni?” Nie poddał się. Woli nie dostawać żadnych dotacji i nie być zmuszonym do przekształcenia tego wszystkiego w zwykły dom opieki – instytucję, która chłopców, dziś współgospodarzy, sprowadziłaby do roli podopiecznych. Utrzymują się, choć to niełatwe, głównie z tego, co dostaną od ludzi. Ekonomia w wykonaniu księdza Jacka przypomina jako żywo tę, która była dawniej w Laskach, a której wzorem była Mała Chatka Opatrzności Bożej św. Józefa Cottolengo. Wszystko, co ksiądz dostaje, wydaje na bieżącą działalność domu, jak czegoś ma za dużo – oddaje biednym. A tych przecież nie brakuje”.